23 września 2006 r.
Przy pięknej już lekko jesiennej pogodzie wybraliśmy się na spływ pontonem rzeką Nysą Kłodzką. Wybraliśmy dwa odcinki rzeki, które łączą się ze sobą.
Pierwszy łatwiejszy od mostu drogowego w Malerzowicach Wielkich do stopnia wodnego we wsi Więcmierzyce. Drugi trudniejszy od stopnia wodnego w Więcmierzycach do mostu drogowego we wsi Głębocko.
Płynęliśmy z przerwami na trudności rzeki oraz pokonanie stopnia wodnego około 7 godzin, przepływając ok 15 km w tempie nurtu t.j ok 2,0 - 3,0 km/h.
Ponton zwodowaliśmy ok. 10-tej na łasze żwiru przy moście, i tak się zaczęło.
Płynąc należy uważać na konary zanurzone w wodzie nieraz całkowicie i bystrza przy zakolach rzeki, jest to trudne zadanie i nieraz w ostatniej chwili zmienialiśmy kurs pontonu. Nasza nieuwaga wynikała z zapatrzenia się na piękno otaczającej nas przyrody, która jak w kalejdoskopie zmienia się za każdym nowym zakolem rzeki i ukazuje nowe krajobrazy.
Ten sielankowy pierwszy odcinek, nazwijmy go umownie “przyrodniczy”, pozwolił na wykonanie licznych fotografii.
Drugi etap to już prawdziwy spływ. Aparat fotograficzny i wszystkie nasze osobiste rzeczy spakowaliśmy do wodoszczelnych worków i przywiązaliśmy do pontonu. Zaczęła się “ostra jazda” , a to ze względu na szybki nurt rzeki po opuszczeniu stopnia wodnego. Płycizny, rozgałęzienia nurtu - tak naprawdę do końca nie wiadomo, który wybrać, liczne podwodne głazy i konary, które umownie nazwaliśmy “krokodyle” bo się czaiły na rozerwanie powłoki naszego pontonu. Odcinek ten wymaga znacznej wprawy w ocenianiu sytuacji na wodzie jak też wprawnego wiosłowania. Liczne płycizny wymagały nieraz natychmiastowego opuszczenia pontonu, nierzadko na środku rzeki i jego holowanie na głębszy nurt. Był moment, że głazy zakleszczyły ponton na środku rzeki, wtedy aby uniknąć rozprucia pontonu trzeba było wysiąść w gwałtowny nurt rzeki i trzymając ponton na lince holowniczej przejść trudny odcinek. Podobnie ma się rzecz z płyciznami, które występują nawet dość często na tymże odcinku na całej szerokości rzeki. Należy dodać, że ta część rzeki należy do najładniejszych, ponieważ lewy brzeg przylega bezpośrednio do lasu. Liczne konary i drzewa zwisające w kierunku wody, nieraz całe drzewa zanurzone w środku nurtu, tajemnicze zakola, głębie, łachy piachu i żwiru z konarami, tworzą naturalny krajobraz dzikiej przyrody. Momentami zdawało się nam, że jesteśmy na jednym z dopływów Amazonki. W ostatniej chwili podrywały się do lotu czaple: siwa i biała, myszołowy, kaczki, czasami nurt wody zmąciła duża ryba. Cały czas towarzyszy kompletna cisza – słychać tylko szum rzeki i świergot drobnego ptactwa, głosy nasze rozchodzą się po wodzie daleko, unikamy rozmów by nie ingerować w naturalne środowisko rzeki. Aby zrobić fotografię musimy się zatrzymać, jeden kontroluje ponton drugi robi fotki.
Rzeka robi wrażenie - wybieramy się ponownie na inne odcinki i o różnych porach roku; bo kto raz przepłynął, to staje się rzecznym człowiekiem i nie ma od tego ucieczki, chyba że z plecakiem w góry.
Naśladownictwo wskazane, jednakże dla niewprawionych proponujemy na początek spływ pierwszym odcinkiem.
Płynęli: Wojciech Maślej i Radosław Jagieło